[czasem podłoga jest najlepszym przyjacielem] |
Miranda okazała się nadspodziewanie miłym zaskoczeniem, gdyż, co jak co, ale nie byliśmy za bardzo ufni pozytywnym
komentarzom w internetach. Szczególnie odstraszał
nas tag romans, sporadycznie pojawiający się w opisach.
[Dobra, tutaj to nawet mi było szkoda Garry'ego. Ale tylko troszkę. Grrr!] |
Swoje długie
wieczory z serialem, odizolowane od reszty świata
i niecierpiących zwłoki obowiązków, rozpoczęliśmy jakieś dwa tygodnie temu. Wyglądało
to mniej więcej
tak, że gdy już ciemniało za oknem siadaliśmy na swojej zasypanej okruszkami kanapie i robiliśmy
kawę do półlitrowych
kubkiszonów napychając je do niemożności piankami. Pierwszy sezon przypominał nam trochę styl sitcomu jaki widzieliśmy w IT Crowd, podejście do życia samotnej kobiety nieco do
tego ze Stelli, totalny dystans do siebie w relacjach damsko-męskich do
Hello
Ladies i Bottom.
[no to teraz... Wszyscy jesteśmy Mirandą] |
Miranda może i odbiega od dzisiejszych wzorców
piękna, za to bije na głowę
wszystkie swoje konkurentki niebanalnym podejściem
do życia, zabójczą (dla siebie i otoczenia)
infantylnością, a także swoim niespotykanym fartem,
który naprzemiennie z ogromnym pechem determinuje jej poczynania. Za co można wręcz podziwiać Mirandę Hart, która
sama sobie napisała
ten serial, to niespotykany do siebie dystans, któremu jak dotąd nie ustępuje chyba tylko postać Marka z Peep Show. Miranda nic a
nic nie czuje skrępowania,
że ktoś mógłby nie zaakceptować jej stylu bycia, co więcej
kpi sobie z ludzi, dla których
wygląd zewnętrzny i sztuczne pozory są głównymi
wyznacznikami w życiu.
[niezbyt dobrze na naszą linię wpływa propaganda zawarta w Mirandzie. Ona ciągle coś pysznego je, albo podjada Stevie] |
[Penny - mama Mirandy to jej prawdziwe utrapienie] |
Słowo
upokorzenie powinno być
słowem kluczem, jeśli chodzi o fabułę serialu. Najlepsze w tym jest
to, że Miranda wcale, ale to wcale nie
przejmuje się
kolejnymi porażkami
i wplątywaniem się w kolejne katastrofalne w skutkach
relacje z mężczyznami,
co więcej z całkowitą premedytacją pcha się w kolejne.
[Bo skromność jest dla ciap] Minusy |
Minusy są i muszą być. Na przykład irytująca Stevie, która
swoim naśladowaniem Heather Small
doprowadza nas do szewskiej pasji. Zakończenia
też są
denerwujące, bo żegnanie się z widzami i machanie im jest dla
nas jakimś
nieporozumieniem, wybudzającym
nas z nastroju pomiędzy
odcinkami. Wątki
romansowe są,
zresztą zawsze, męczące
dla nas. Sama postać
Garry’ego jest nużąca,
a aktor go grający to drewno jakich mało.
Nawet drugo- choć
może i trzecioplanowa postać jego pomocnika w restauracji
jest o wiele ciekawsza, a i aktor lepszy.
Spotkaliśmy się też z utyskiwaniami na to, że Miranda nie pasuje do przystojniaczka Garry’ego, co nas nieźle rozeźliło. Bo jak daleko posunięta była hollywoodzka propaganda pokazująca skrajnie nieatrakcyjnych tetryków, upozowanych na mędrców postmodernizmu, którym nadskakiwały gibkie dzierlatki, że akurat to zaakceptowano, a gdy już jakaś kobieta, odbiegająca od plastykowego kanonu uwiodła przystojnego mężczyznę to już spotyka się to ze zdziwieniem. Well, shame on you!
Spotkaliśmy się też z utyskiwaniami na to, że Miranda nie pasuje do przystojniaczka Garry’ego, co nas nieźle rozeźliło. Bo jak daleko posunięta była hollywoodzka propaganda pokazująca skrajnie nieatrakcyjnych tetryków, upozowanych na mędrców postmodernizmu, którym nadskakiwały gibkie dzierlatki, że akurat to zaakceptowano, a gdy już jakaś kobieta, odbiegająca od plastykowego kanonu uwiodła przystojnego mężczyznę to już spotyka się to ze zdziwieniem. Well, shame on you!
Podsumowanie
[Nadchodzę! ...turlając się] |
Miranda ujmuje swoim czarem i nietuzinkowym
podejściem do rozładowywania kłopotliwych sytuacji. Najlepszym przykładem jest jej nagły, niespodziewany śpiew
w sytuacjach stresowych, którego nie może zakończyć
póki
jest zdenerwowana (co czasem oznacza wyśpiewanie piętnastu zwrotek piosenki w czasie rozmowy o pracę). Dosyć
nietypową bronią, jaką jest wprawianie w zażenowanie wszystkich wokół potrafi wybrnąć z niemalże każdego towarzyskiego faux pas, a
przynajmniej tak się
jej wydaje. Jesteśmy jak najbardziej na tak. To nasz nowy ulubiony serial,
który z całą pewnością zajmuje miejsce w naszej pierwszej dziesiątce.
[Wcale jeszcze nie sfiksowałam. Po prostu lubię śpiewać do swoich warzyw] |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz