...

...

sobota, 4 stycznia 2014

I’M MAD WITH MADS, część 1.

Po maratonie z Madsem (zainspirowanym Hannibalem) zostały w nas dwa uczucia. Po pierwsze - niedosyt. A po drugie - konsternacja tym, w jak nierównych filmach był on obsadzany.



Staraliśmy się obejrzeć w możliwe najkrótszym czasie jak najwięcej filmów z Madsem, od razu jednak musimy się przyznać, że nie obejrzeliśmy wszystkich, te najwcześniejsze w jego karierze były dla nas nieosiągalne, ominęliśmy też filmy będące (według nas oczywiście) poniżej krytyki. Za to udało nam się dotrzeć do niemieckiego dokumentu o Madsie pt. My life: Portrait of Mads Mikkelsen, który powiedział nam jak dotąd najwięcej o tym niezwykłym aktorze (na tyle na ile coś tam zrozumieliśmy;)).
Nadal mamy za złe Hollywood, że nie poznało się na talencie i wszechstronności Madsa i ciągle czekamy na film na miarę jego możliwości, bo drugoplanowa rola w Bondzie, to nic w porównaniu z tym, na co go naprawdę stać.
Swojej prezentacji wrażeń i wniosków wyciągniętych z jego filmografii nie uporządkowaliśmy, więc wypadanie ona trochę chaotycznie i achronologicznie, ale też w takiej kolejności przyszło nam oglądać filmy z Madsem.

Pusher i Pusher II:
Dwa filmy nieróżniące się tematyką ani trochę. W obu głównym powodem działań bohaterów był dług niemożliwy do spłacenia. Jedyna różnica pomiędzy filmami to” ilość” Madsa. W pierwszym było go jak na lekarstwo, dlatego nie zdążył należycie popisać się swoją grą aktorską, choć trzeba przyznać, że świetnie się wczuł w rolę skinheada dealera. Mimo że nie sposób tu było polubić postać graną przez Madsa, jednak sam film należy do jednego z najlepszych w swoim gatunku. Pusher to kryminał przedstawiający mroczny, brudny i okrutny świat przestępców niemających skrupułów i litości nawet dla ludzi z ich najbliższego otoczenia.

-Co robisz?
-Jem zupę...

W drugiej części postać Madsa wychodzi na pierwszy plan i zyskuje nieco ludzkiej twarzy, choć pierwsze minuty niektórych fanów mogą przyprawić o poważne mdłości. Co jak co, ale Mads potrafi się wtopić w graną rolę jak czekolada w gorącą kawę i tutaj jak można się było spodziewać, nie zrobił inaczej. W Pusherze II jest ohydnym skinem, który na dodatek nie grzeszy rozumem. Mads świetnie zagrał niemalże błyskawiczną metamorfozę (biorąc pod uwagę ponad dwudziestoletnie życie jako bezrefleksyjny troglodyta), którą przechodzi główny bohater.
Oba filmy mają urwane zakończenie i choć można było się spodziewać od samego początku, że bohaterowie skończą marnie to jednak to urwanie fabuły daje nadzieję, że jednak nie wszystko stracone.

Błyskające światła :



Mads znów jest w towarzystwie złych zbirów, ba, sam jest najgorszym z nich. Błyskające światła to dosyć ciekawie poprowadzona zabawna historia bandytów, którzy chcąc nie chcąc muszą iść za swoim przywódcą, gdy ten zdecydował skorzystać z być może ostatniej szansy na porządne i uczciwe życie. To komedia kryminalna, a więc mimo kilku wyjątkowo brutalnych scen można się podczas seansu pośmiać. Skandynawowie robią dziwne komedie, ale dzięki temu na pewno nie wieje z obrazu nudą i są chwile, w których można się poczuć naprawdę poruszonym. Co rozczarowuje? Mads gra znów drugoplanową postać i ponownie nie jest wyzyskiwany w należyty sposób, za to główna postać nawet drugoplanowemu Madsowi nie dorasta do pięt i jest nieporozumieniem. Postać Madsa znów jednak nie daje się polubić, szczególnie jeśli ktoś jest miłośnikiem bydła rogatego.
Tuż po weselu:
A tu mamy dramat. Tematyka filmu podejmowana już była bardziej lub mniej pośrednio w innych obrazach, tu zaś mamy jednak typowo skandynawskie podejście. W tym filmie jak nigdzie indziej postać Madsa jest mocno zagrożona przez poziom gry drugiego głównego bohatera. Staraliśmy się nie rozpatrywać tego obrazu z punktu widzenia głównego problemu bohaterów, a utraconej tożsamości w ogóle i dopiero z tej perspektywy film uderzył nas naprawdę mocno. Dwa skonfrontowane ze sobą światy, utracjusza i żyjącego wśród nędzarzy w hinduskich slumsach. Mads kontra człowiek żyjący w bogactwie i przepychu, starający się być dobrym ojcem i mężem. Nie sposób jest rozstrzygnąć, kto naprawdę jest lepszym człowiekiem, Postać Madsa czasem wypada naprawdę blado, szczególnie, kiedy kilkakrotnie unosi się dumą zapominając, po co naprawdę przybył przed oblicze wpływowego filantropa. Przeszkadza nam trochę niedopracowana dynamika filmu, na początku dynamiczna, w środku zwalniająca, aby na końcu znów przyśpieszyć, co trochę odebrało mocnego wydźwięku finałowi, czyli momentowi niezgody na nieuchronne.

Praga:



Tutaj film, za który poszliśmy na noże. Mi się podobał tak średnio. Za to Karen ma trochę odmienne zdanie, no i się chyba nigdy z tym nie porozumiemy. Mads tu zachowuje się i podejmuje decyzje zupełnie oderwane od sposobu, w jaki gra. Czuć od niego ten północny chłód i nieprzystępność, lecz grana przez niego postać jest straszną ciapą, która nie potrafi odnaleźć własnej wartości, więc ucieka w jakieś substytuty szczęścia szukając go w pustych gestach i relacjach. Motyw ojca jest dziwacznie poprowadzony, a te elementy komedii (?) zamieniają to trochę w bełkot. No ale cóż, trzeba powiedzieć jednak, że postaci Madsa absolutnie należało się to co go spotkało, bo po części reprezentuje on tu dosyć dużą grupę mężczyzn, którzy mimo bierności i niezaangażowania w związek oczekują zachowania statusu quo do usranej śmierci, podczas gdy czas płynie, a uczucie bez żadnego wkładu własnego wszystko powoli i prawie niezauważalnie się rozkrochmala. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz