...

...

piątek, 28 listopada 2014

Gdyby super
bohaterowie byli kotami

Tak się zastanawialiśmy ostatnio z Karen nad tym, co jeśli cała popkultura nie zachwycała się umięśnionymi facetami w rajtuzach, tylko właśnie kotami, które pomimo nadnaturalnych zdolności nadal byłyby obojętne na wszystko co nie byłoby jedzeniem i drzemką.
Ta



poniedziałek, 17 listopada 2014

Wymrem, a nie zeżrem

Nie należę do ludzi, którzy są w stanie ot tak uwierzyć, że kogoś coś może odciągnąć od jedzenia, lub rozproszyć w jego trakcie. A tu taka niespodzianka! Pod moim własnym nosem egzystuje sobie taki człowiek, który posiada całą listę rzeczy, które uniemożliwią mu szamkę. Mimo moich usilnych starań i pojękiwań… głównie pojękiwań, utkwiliśmy z tym w martwym punkcie. Mam oczywiście swoje podejrzenia co do genezy zjawiska tego, że Karen nie jest człowiekiem, który jest w stanie zjeść kanapkę, gdy ktoś na nią patrzy, lub że choćby podejrzewa, że ktoś mógłby to robić. Otóż Karen wychowywała się w miejscu, w którym o wiele łatwiej było o kontakt z kotem niż z człowiekiem. Wiadomo, że dobrze wychowany, szanujący się kot kupy przy człowieku nie zrobi. Czyli dokładnie to samo co ma Karen wyłączając kocie bobki. 





Mniej więcej tyle dowiedziałem się od Karen, która jak na prawdziwego kota przystała udzieliła tyleż zdawkowej, tajemniczej odpowiedzi, co przesiąkniętej pogardą i odrazą. Sam więc przy pomocy swej niezawodnej dedukcji doszedłem do tego, w jaki sposób odżywia się to stworzenie…







Karen właśnie atakuje nagły głód, oznajmiając swe przybycie charakterystycznym burknięciem przypominającym ryk nieprzebranych hord piekielnych…


Potem następuje wypatrywanie najbliższego miejsca, gdzie można kupić ewentualną szamkę (wszystko oczywiście w największej tajemnicy).


Karen musi pozostać niezauważona nawet w sklepie...


Następnie Karen skrada się na palcach z jedzeniem do jednej ze swoich kryjówek.


Jeszcze tylko ostatnie rozglądniecie w poszukiwaniu wścibskich oczu.



                                            I wpierdalam.




wtorek, 9 września 2014




    Korzystając z okazji, że sprawa najsłynniejszego świętojebliwego exaborcjonisty znów wypłynęła publikujemy tematyczny komiks z naszymi nowymi znajomymi, czyli Lewackim kotem i Łosiem. Mamy nadzieję, że przypadną Wam do gustu, bo ileż można wysłuchiwać pitolenia o naszym życiu, trzeba nieco urozmaicić nowymi postaciami. Enjoy it!





poniedziałek, 1 września 2014

K o t e m być
Próba pierwsza

Niestety nadal nie możemy sobie pozwolić na kota. Także doskwiera nam brak zwierzaka, tym bardziej, że oboje wychowywaliśmy się w towarzystwie kilku czworonogów. Nadal jednak liczymy, że prędzej niż później weźmiemy w końcu ze schroniska jakiegoś kociaka. Taki jest przynajmniej plan, który właśnie skupia się na uratowaniu jakiegoś biednego kota ze schroniska. Na razie jednak to muszę trochę Karen pocieszać w dziwne, czasem dziwaczne sposoby, oto jeden z nich… Od razu mówię, że w powstawaniu tego materiału nikt nie ucierpiał, poza resztkami dobrych złudzeń jakie posiadała Karen względem mojej osoby.










czwartek, 8 maja 2014

Ragnar sprawiedliwy    lecz pamiętliwy.
Podsumowanie 2. Sezonu Wikingów.

Miło jest oglądać to jak ulubiony serial nabiera rozmachu, staje się coraz bardziej spektakularny a jego twórcy już zapowiadają, że kolejny sezon będzie milowym przekroczeniem najśmielszych oczekiwań fanów Wikingów.



drugi sezon był bardziej brutalny, bardziej zagmatwany, było więcej wartkiej akcji i więcej istotnych postaci. Szczerze powiedziawszy, to aż trudno uwierzyć w to ile się działo w przeciągu zaledwie 10 odcinków. Zawierane sojusze raz zrywano to znów je wznawiano. Konflikty kluczowych postaci to zaś już totalne szaleństwo, aż do finału trudno było rozpoznać kto przyjaciel, a kto wróg. Co bardziej znaczniejszy możny, to większy spiskowiec i wichrzyciel. Na szczęście w odróżnieniu do Gry o Tron wśród serialowych wikingów zawsze zwycięża honor, przemilczając przy tym tę ich całą zwierzęcą brutalność i brak ogłady.


Twórcy tworząc fabułę serialu posiłkują się różnymi legendami i strzępkami źródeł historycznych o Ragnarze, pierwszym znanym kronikom historycznym łupieżcy ze Skandynawii. Trzeba jednak pamiętać, że robią z tymi wszystkimi informacjami prawdziwy koktajl, bo już sam serial historie traktuje dosyć arbitralnie wybierając z niej co ciekawsze wątki. Wszystko jednak da się wytłumaczyć ograniczonymi funduszami, z którymi zaczynali twórcy serialu, dlatego też, odwrócili nieco chronologie wydarzeń i poznajemy Ragnara rozpoczynając swoją karierę łupieżcy od najeżdżania Wysp Brytyjskich, choć tak naprawdę sławę przyniosły mu najpierw łupieżcze napady na Paryż (który brał za Rzym). Sukces popularności jaki odniósł serial pozwolił jednak na wyprostowanie trochę losów serialowego Ragnara, by bardziej odpowiadały temu legendarnemu. Tak! W trzecim sezonie Wikingowie zrobią rajd wzdłuż Sekwany i złupią Paryż!

[Surprise! Zabili Torsteina i uciekł!]

W drugim sezonie oglądaliśmy jak milowy krok w realizacji serialu poczynili twórcy. Widzieliśmy sceny batalistyczne, których rozmachem zapierał dech w piersiach. Podziw budzą szczególnie wiernie odwzorowane manewry wojska Ragnara, szybkość i dynamiczność ruchów poszczególnych formacji wojowników, z których notatki powinien robić nasz Jerzy Hoffman. Bitwy i pojedynki za to są niezwykle realistyczne i naprawdę czasem ciśnienie skacze, gdy wikiński toporek gruchocze kolejną czaszkę. Chyba najbardziej zmaltretowała nas scena poturbowania Rolla przez pędzącego jeźdźca. Drugie miejsce należy się również zdarzeniu z Rollem w roli głównej czyli scena nadziania na włócznie byłego towarzysza broni, które aż nas samych zabolało.
Mimo, że nie jest to serial, który bezlitośnie rozprawia z ulubionymi bohaterami, to na pewno mierzi to jak wyrżnięto praktycznie całą pierwotną drużynę Ragnara, do której należało kilka naprawdę ciekawych postaci, w tym, przede wszystkim szczególnie pamiętany z Trzynastego Wojownika Vladimir Kulich. Zostali tylko Floki, Rollo i Torstein, wszyscy jednak już mają za sobą epizod, gdy stali już nad własnym grobem. Wszelkie kontuzje natomiast omijają Ragnara i Bjorna, który nawet zyskał dzięki temu miano Żelaznobokiego. À propos przydomków, twórcy puścili oko do historyków, który pewnie nie raz przewracali oczyma nad mieszaniem faktów historycznych i odcinek po odcinku przypomnieli historyczne przydomki synów Ragnara, których kroniki historyczne wspominają lepiej i częściej niż ich ojca, mowa tu właśnie o Bjornie Żelaznobokim, Sigurdzie Wężowe Oko i Ivarze Bez Kości.

[Żona króla Horika ledwo co przypłynęła
 a od razu miała pecha poznać tradycyjną wikińską gościnność.]

O przemianie Rollo pisaliśmy już z okazji inauguracji sezonu, podobną w serialu przechodzi Floki, który w pewnym momencie zaczął wątpić w Ragnara, jakoby był on wykonawcą woli bogów. Przeszedł nawet na chwilę do obozu króla Horika, lecz szybko się przekonał, kto jest wybrańcem Odyna, a kto rządnym władzy, zazdrosnym i małostkowym bubkiem. Śmierć Horika to jednak była spora niespodzianka dla nas, bo według historii ten władca pożył sobie znacznie dłużej niż jego serialowy odpowiednik, ba, była to postać o znacznej potędze i wielkim znaczeniu w tamtym czasie. W porównaniu z Ragnarem, można rzec, że kiedy przed Ragnarem kłaniała się całą Północ, to przed Horkiem Południe w tym i nasi kuzyni Obodrzyce.

[Bjorn wyrósł, lecz wujka nie przegonił.]

Z mieszanymi uczuciami pożegnaliśmy umierającego w makabryczny sposób jarla Borga, którego grał jeden z nielicznych prawdziwych Skandynawów w obsadzie Thorbjorn Harr. Przy tej okazji należy wspomnieć z jaką pieczołowitością odwzorowano wikińskie tortury i „orła”, którego wykonano na Bronie wyjmując mu zebra na plecach by przypominały skrzydła (podobno jednak to jest wynalazek celtycki przeniesiony do legend o wikingach). Aż strach pomyśleć o tym, co będzie się działo w trzecim sezonie, gdy wrogów Ragnara na pewno przybędzie, gdy uwikła się w konflikt z królem Francji. Nie mówiąc już o mieszkańcach Gotlandii czy poddanych króla Horika. Chociaż też nie wiadomo do końca jak się to wszystko potoczy, gdyż Ragnar przyjął strategię Horika, który chciał zabić nie tylko jego, ale i cała jego rodzinę w myśl „zabij wszystkich, by nikt nie mógł się mścić”. Prawdopodobnie więc cała Skandynawia padnie do stóp niezwyciężonego Ragnara.

[Ragnar i jarl Borg, a przynajmniej to, co z niego pozostało.]

Najważniejszymi sojusznikami i wrogami pozostają jednak mieszkańcy Brytanii, królowie Wessexu i Sussexu i księżna Mercji. Prawdopodobnie Ragnar na dłużej zawita do Brytanii, gdzie weźmie udział w wojnie o sukcesję w Mercji. Może liczyć na pomoc wyrośniętego na niezłego zabijakę Bjorna, Lagerthe - swoją ex, nawróconego na stronę Ragnara Flokiego i Rolla, jeżeli się ten w porę wykuruje. Królowie brytyjscy to ciekawa mozaika. Podczas gdy ich dworskie zaplecze jest nijakie, bezbarwne i w ogóle szkoda o nich gadać. A sam król Egbert to arcyciekawa postać, miłośnik sztuki antycznej, człowiek otwarty i głodny wiedzy, a zarazem bezwzględny polityk, który w swoim panowaniu kieruje się główna zasadą „cokolwiek by się działo, nie mogę być zwyciężonym”.

[Floki i jego brytysjkie nawyki śniadaniowe, których nie pochwalamy.]

W serialu w końcu należytą uwagę poświęcono żeńskim bohaterkom, które nierzadko w jednym odcinku skupiały na sobie wszystkie światła. Najlepszym przykładem Lagertha, która jak w końcu się wyzwoliła z cienia swoich dwóch mężów, to stała się od razu jedną z najciekawszych postaci. Trzymamy kciuki za tę postać, bo dotychczas jej losy pokazywały dość smutny obraz. Lagertha już wcześniej pokazała się jako świetna wojownicza, w drugim sezonie do tego pokazuje duży talent polityczny i strategiczny. Innymi żeńskimi postaciami trochę w cieniu Lagerthy są druga żona Ragnara Aslaug, Siggy, księżna Mercji, te trzy postaci są dość do siebie podobne. Obie idą po swoje po trupach. Aslaug trochę powściągnęła swoje wyrachowanie, szukając przede wszystkim sojuszników na niegościnnym jej dworze Ragnara. Siggy trochę obniżyła loty i sympatia, którą się cieszyła w pierwszym sezonie poszła w zapomnienie. Za to księżna Mercji to jak najbardziej typ spod ciemnej gwiazdy, przez którego na pewno wiele złego się wydarzy. To typowa kobieta infernalna, która sławę zyskała poprzez mordowanie najbliższych.

[Rollo i sceny walki z nim, to czasem prawdziwa taneczna choreografia.]

Vikings to chyba pierwszy tak naprawdę serial o tychże czasów nakręcony z takim rozmachem, bez zbędnego patosu, bez szczucia cycem by przekonać do siebie szerszą publiczność i bez nudnawej fabuły, za to zrobiony z wielkim sercem i pasją. Widać, że twórcy naprawdę rozumieją tę ciemną i krwawą epokę. Nie próbują koloryzować tych wydarzeń, Ragnar przez nich stworzony niezwykle pasuje do roli wikinga innego niż wszyscy, szaleńczo odważnego i nadzwyczaj ciekawego świata. Co więcej ta interpretacja postaci pierwowzoru wikinga-odkrywcy nakłada się na wizję Ragnara z książek Cornwella Bernarda Wojny Wikingów. Można jak najbardziej porównywać ten serial z Filarami Ziemii, lecz jednak był to serial śmiertelnie sztywny i adresowany raczej do prawdziwych miłośników historii. Vikings to kawał dobrej roboty, którą wykonali twórcy, bo zarówno akcja, intrygi i świat brudnej polityki zostały pokazane w tak uniwersalny sposób, że podoba się to również ludziom, którzy na ogół nie interesują się zbytnio historią.

[Floki dorbił się córeczki, ale i tak rekordzisty Ragnara raczej nie dogoni.]

Wikingowie cieszą się dosyć złą sławą zarówno w filmografii jak i w podręcznikach historii. Serial, trochę tych ludzi odczarowuje pokazując, że jednak nie tylko wikingowie byli źli, bowiem cała Europa rodziła się w płomieniach palonych wiosek i krzykach zarzynanych ludzi. Choć świętych z tego okresu było, co nie miara, to po ziemi chodziły wtedy prawdziwe ludzkie bestie, nierzadko noszące królewskie i duchowne szaty. Porównanie krwawych rządów królów chrześcijańskich z bezlitośnymi najazdami wikingów, pokazuje widzom, że świat nigdy nie był czarno biały.

[Athelstan przekonał się na własnej skórze, że nikt nie lub niezdecydowanych ludzi.]

Ragnar, który przypomnijmy awansował z farmera na jarla i postrach Północy, poznał na swojej skórze zdradliwość świata polityki. Mimo złej woli swoich szemranych sojuszników udało mu się wyjść obronną ręką z wszelkich opresji w drugim sezonie. Jak na wikinga przystało nie dał się przeważającym siłom wroga i zdradzieckim sojusznikom i na koniec ukarał, tego, który spiskował przeciwko niemu od samego początku. Król Horik najpierw sprowadził na Ragnara gniew Borga, potem zniweczył drogocenny sojusz z królem Egbertem, następnie zaczął zmawiać przeciwko niemu Flokiego i Siggy, a na koniec usiłował za ich pomocą wymordować ród Ragnara. Ragnar, mimo, że potrzebował pomocy Horika i Borga srogo się na nich obu zemścił. Mogą z tego czynu wyjść dość przykre konsekwencje dla Ragnara, ale nie wybiegajmy aż tak daleko w przyszłość pozostawiając to twórcom, którzy z pewnością zadbają o to byśmy się nie nudzili. 













Twórcy serialu zapewniają, że w drugim sezonie nie pokazali jeszcze wszystkiego, na co ich stać. Uchylili do jedynie rąbka tajemnicy w związku z trzecim sezonem, mówiąc o zbliżającym się wielkim widowisku. W trzecim sezonie ma pojawić się potężna armada wikińska złożona z trzystu statków! Trzeba pamiętać, że synowie legendarnego Ragnara rządzili Brytanią. Także, kto wie, czy aby w następnym sezonie nie zobaczymy dwóch kolejnych dorosłych synów u boku swego ojca. Na pewno będzie to sezon lepszy od poprzedniego, biorąc pod uwagę ile wątków oczekuje swojego rozwiązania. My już zaczynamy się przygotowywać do kolejnych rajdów w 2015, kiedy wrócą Wikingowie!

środa, 7 maja 2014

Mają rozmach w Pawnee. Spektakularny finał 
6. sezonu 
Parks&Recreation





6 sezon Parks & Recreation to nie był sezon przełomowy. Widać, że poszło na niego więcej pieniędzy. Widać, że linia, którą obrano w poprzednich sezonie została utrzymana i serial teraz będzie afirmacją optymistycznej wizji małomiasteczkowej Ameryki. Finał sezonu za to był nadzwyczaj wystawny i urządzony wielką z pompą, nie zabrakło gości, równie i ż tych z najwyższego szczebla.


Finał sezonu to nie był jakiś tam finał serialu z urwanymi wątkiem i tysiącem znaków zapytania. Parks nie zostawiło nikogo nienasyconym, ani nie pozostawiło fanów z jakąś dręczącą wielką niewiadomą. Wszystko zostało doprowadzone do końca, co więcej dla wszystkich, którzy by byli ciekawi jak Leslie poradzi sobie na nowym stanowisku twórcy zrobili kilkudziesięciosekundową przebitkę „trzy lata po”, której gościem był sam Jon Hamm z Mad Men.

Pod adresem Parks & Recreation pojawiło się wiele zarzutów po niezwykle sennym 5 sezonie. Twórcy odrobili lekcje i 6 sezon oprócz dawki dobrego humoru posiadał też i burzliwą akcję, zbudowaną wokół wzlotów i upadków politycznej kariery Leslie Knope, która najpierw straciła miejsce w radzie miejskiej, by pod koniec sezonu dostać prestiżową posadę w rządowej administracji. Nie, nie jest coś podobnego do serialu Veep, bo nawet obniżający loty Parks jest o niebo lepszym serialem komediowym od czerstwego i nijakiego Veep.

[W finale nie mogło też zabraknąć najbardziej irytującego rodzeństwa w Ameryce.]

Największa niewiadoma serialu nie była związana z główną bohaterką serialu, lecz z jedną z najzabawniejszych postaci serialu, czyli Andy’m, którego gra Chris Pratt. Andy znikł na kilka odcinków, w związku z kręceniem z jego udziałem Strażników Galaktyki. Chris powrócił jednak po kilku odcinkach i przynajmniej na chwilę obecną nic nie zapowiada by miał się pożegnać z serialem.

Nie mniej działo się w życiu Toma (Aziz Ansari), który jest drugą najbardziej dynamiczną postacią w serialu, głównie dzięki jego nowym rozwijającym się i upadającym interesom. Jego najnowszym jest ekskluzywna restauracja Tom’s Bistro, które w finale sezonu gości gwiazdy muzyki rozrywkowej zaproszone na wielki koncert charytatywny.

(Blake Anderson i jego asertywność.)

W tym sezonie ekipa z Pawnee sporo podróżowała. Oprócz Amerykańskich miast takich jak San Fransico, odwiedzili również Europe. Specjalny odcinek, która miał tłumaczyć chwilową absencje Andy’ego w serialu, miał gościa w postaci Petera Serafinowicza, również występującego w Strażnikach Galaktyki. Podczas innej podróży Leslie i spółki, spotkała Heidi Klum. Serial nagromadzeniem gwiazd w ten sposób chciał odkupić stratę hołubionej przez fanów serialu Ann, czyli Rashidy Jones, która spróbuje swoich sił w głównej roli w serialu, którego współtwórcą będzie sam Steve Carell.

Dopiero teraz po finale rozumiemy, dlaczego przygotowania do wielkiego koncertu, który miał uczcić połączenie dwóch zwaśnionych miast Pawnee i Eagleton (do którego uciekli wszyscy bogacze z Pawnee, by nie musieć znosić biedoty.) były głównym tematem aż tylu odcinków. Rozmach, z jakim uczyniono 40 minutowy finał wszystko tłumaczy. Jego gośćmi specjalnymi byli The Decemberist, Land Ho, Letters to Cleo, Ginuwine oraz hologram maskotki miasta Li’l Sebastiana, który aż do swojej śmierci uświetniał każdą większą imprezę w mieście. Innym gościem był Blake Anderson znany z Workaholics, kto by jednak nie wystąpił w tych ostatnich odcinkach i tak wszystkich przyćmiła Pierwsza Dama Michelle Obama.

[Każdy chciałby spoktać się ze swoim idolem, ale nie każdy jest na to gotowy.] 
[Leslie z wrażenia zapomniała jak robi się high-five.]
[Na koniec warto się upewnić, czy nie był jednak sen.]


5 sezon zakończyła zagadka tego, kto może być w ciąży, po tym jak Andy znalazł test ciążowy, w szóstym sezonie również pojawił się wątek ciąży, ale tym razem nikt nikogo nie trzymał w niepewności i to właśnie Leslie miała urodzić trojaczki, ku szokowi swego męża Bena. W krótkiej przebitce „trzy lata po”, pojawiły się już wyrośnięte dzieci, które na pewno będą jednymi z głównych bohaterów kolejnego sezonu. Ojcem w tym sezonie został również Ron, lecz co najważniejsze nie zmiękczyło jeszcze bardziej jego postaci (niestety za to nieodwracalne są zmiany jakie zaszły w nim w 4 i 5 sezonie).




[Ulga na twarzy Bena - bezcenne.]


[Ron nie mógł sobie odmówić przyjemności strzelenia fotki
z The Decemberist.]
Serial na dobre zmienił swoje oblicze. Zniknęły kpiny z urzędników i różnego ich podejścia do pracy, bo Leslie była parodią pracoholika, człowieka, którego najważniejszymi wartościami są przepisy i regulacje, zaś Ron, był typem kompletnie lekceważącego rangę miejskiego urzędu, widząc w nim jedynie marnującego pieniądze niepotrzebnego molocha. To się jednak zmieniło. Leslie stała się modelowym przykładem urzędnika administracji państwowej pełnego pasji i zaangażowania w swojej pracy, Ron zaś poszedł w stronę Amerykańskiego ojca rodziny, który zawsze służy pomocą. Serial ze swojego kpiarskiego i przekomicznego charakteru przeszedł w optymistyczny i humorystyczny. Do łez rozśmieszał już tylko Andy, którego nawet związek z April nie ustatkował, tak jak związek Rona z Xeną (Lucy Lawless). Niepowetowaną stratą jest również zmienienie roli w serialu Toma, który dotychczas grał niepoprawnego dandysa, który uporczywie stara się zwrócić na siebie uwagę płci przeciwnej, co wychodziło mu nadzwyczaj komicznie. Z twarzy Toma zniknął nawet jego znak rozpoznawczy, czyli rozbrajający uśmiech, który zawsze nas rozmieszał. Tom praktycznie pozbawiony został swojego komediowego potencjału, skupił się za to na swoich biznesach, co jest niezrozumiałe. Co rusz twórcy silili się na wymyślanie mu coraz to nowej drogi życiowej. Tom nigdy nie poddaje się i po każdej klęsce zwraca się do swoich znajomych, trochę to nudnawe bo schemat powtarzał się już zbyt często.




Wydawało się, że połączenie się Pawnee z Eagleton zaowocuje pojawieniem się nowych ciekawych postaci, lecz niestety żadna z proponowanych postaci nie przetrwała próby ognia i jedyną nową wartościową postacią jest Craig grany przez Billy’ego Eichnera. Ale kto wie, ile tak rozkrzyczana postać utrzyma się w serialu. Z serialem za to pożegnały się dwie postacie Ann Perkins i Chris grany przeb Rob’a Lowe.

Nie ma jednak co płakać na tymi postaciami, bo akurat słodkich par było już w tym serialu najzwyczajniej za dużo. Bardzo zaś zaniepokoiło za to, sposób poprowadzenia kamery w tej kilkudziesięciosekudnowej przebitce „trzy lata po”, bo jeśli w następnym sezonie zachowana zostanie taka kamera z ADHD, to nie wiemy czy będzie się chciało komukolwiek to oglądać. Szósty sezon był zdecydowanie lepszy od 5 i 4, ale niestety to wciąż nie jest ten sam poziom, co w pierwszych sezonów, które rozstrzeliwały humorem podobnym do najlepszych lat The Office. My patrzymy z nadzieją w przyszłość i może zwolnione miejsce przez Ann i Chrisa, da więcej przestrzeni dla gaf Andy’ego, miłośnych zakrętów losu Toma i zrzędzeniom Rona jak za dawnych, dobrych czasów.



Na koniec brawurowe wykonanie piosenki 5000 Candless in the wind serialowego zespołu Mause Rat, wraz z gwiazdami koncertu charytatywnego, główny wokal oczywiście Chris Pratt, legendarny wokalista, gitarzysta, autor muzyki i tekstów Mause Rat: