...

...

środa, 18 lipca 2012

 Dlaczego nie warto zostawiać faceta na parę dni?
(Całkowicie normalna reakcja.)
   Spokojnie, bo trzeba po uspokajać to skore do paniki kobiece gremium, w afekcie potrafiące zrobić to, na co z błyskiem zazdrości w oku patrzyliby Czerwoni Khmerzy. 



Bo nie chodzi o to, że wasz facet, gdy tylko usłyszy odgłos zamykanych drzwi wyjściowych z drugiej strony opuszczać się będzie z balkonu po linie zrobionej z prześcieradeł, by uderzyć w miasto i przepierdolić wasze oszczędności życia w najbrudniejszych spelunach, wkładając te w pocie czoła zarobione dwuzłotówki za majty wyginających się tanecznym pląsie (bądź też atakach epilepsji) emerytowanych szczerbatych tancerek (no co? migracja zarobkowa młodych specjalistów dotyka wszystkie grupy zawodowe), wciągając tymianek przez zrulowane banknoty dziesięciozłotowe z pomarszczonych brzuchów prostytutek, korzystając z tego, że pijane zaspały na chodniku w niemożliwych do naśladowania pozach. 
(Tak, jestem w formie.
Ale nie powiem w jakiej.)
Prawdopodobnie żaden z waszych facetów też nie zbierze grupy kumpli i nie zrobi tygodniowego baletu, biorąc udział w brutalnych bójkach, tłukąc w zakamarkach nieświadomych tego meneli, którzy w finale i tak mu najebią, bo wasz facet jest ciotą i jedyną aktywnością fizyczna jakiej się podejmuje, jest spuszczanie wody w kiblu. 
 A pot go zalewa, gdy tylko pomyśli ile metrów ma podejść na następny przystanek, bo mpk mu spierdolił. Szczerze też wątpię, by zapił mordę w spelunach przed odwiedzinami, których ostrzegają mamy karaluchy swoje karalusz… karlalal… karla… karwa… bejbi-karaluchy! 

(Karen dosyc często się zastanawia po co
tak właściwie mnie jeszcze przy sobie trzyma;
z pomocą przychodzą jak zawsze Internety.)
Bo od momentu, kiedy z wami zamieszkał skończyło się akademikowe chlanie i teraz po kilku kielonach rzyga dalej niż widzi, a potem bawi się w dziżusa, i wraca do siebie po trzech dniach i obiecuję cuda-wianki. Nawet jeśli, to i tak te wszystkie perypetie nie są tak samo straszne jak prawda, jaką teraz wam zdradzę. Wasz facet nie tyle, co nie spierd... po tym balkonie po tym jak wyjdziecie, co absolutnie nawet się nie poruszy, przez kilkanaście minut będzie gnił w łóżku, a jak szczęśliwym trafem w bliskiej odległości znajdzie się komputer to te kilkanaście godzin urośnie do dwudziestu paru, a jeżeli jakimś kolejnym szczęśliwym trafem koło łóżka zostały jakieś pozostałości wczorajszej kolacji, połamane chipsy za łóżkiem tudzież szczur bądź karaluch, jak kto woli, to już w tym łóżku może pozostać aż do waszego powrotu.

(Ma sens?)

Od razu się przygotujcie na to, że cokolwiek pozostawiliście w domu żywego, żywym nie zastaniecie po powrocie. Wcale, ale to wcale nie będzie lepiej jak jednak ten tyłek ruszy. Przyjdzie do kuchni żeby zrobić sobie żarcie (tj. zobaczyć czy czegoś nie zostawiłyście). Absolutnie nie zauważy góry naczyń i martwego kota, mimo że będzie się o niego potykał przez wszystkie dni waszej nieobecności. Gorzej jest, kiedy obudzi się w nim kucharska pasja, wtedy kuchenki nie domyjecie już nigdy z tej ektoplazmy, jaką otrzyma z niby niewinnej jajecznicy. Prawdopodobnie przechodzi cały czas w jednej pidżamie, ale trwoga, jeżeli ruszy go sumienie, bo wtedy zacznie majstrować przy pralce i w ten oto sposób człowiek, który komputer ma od 8 roku życia zmierzy się z łamigłówką nie do przebycia, i po waszym powrocie czeka was malowanie u sąsiada z dołu. 

Sranie. Sranie jest bardzo ważne dla każdego faceta i to jedna z jego wielowiekowej tradycji, którą kultywuje z oddaniem neofity w regularnych porach. Z powodu tej pasji odradzam stanowczo odwiedzenia toalety zaraz po przyjeździe. Radzę raczej poczekanie na zakończenie trzytygodniowej kwarantanny i odkażania. Myślę, że ta dawka informacji pomoże właściwie przygotować siebie i dom na pozostawienie go w rękach faceta. Z głębi serca- powodzenia.

P. S. Przepraszam Karen za te cztery godziny jak poszłaś na uczelnie.


(Po pierwsze toaleta to miejsce o niebagatelnym znaczeniu dla mężczyzny,
które jakoś kobiety nie chcą zrozumieć.)

1 komentarz: