Dlaczego nie warto
zostawiać faceta na parę dni?
(Całkowicie normalna reakcja.) |
Spokojnie, bo trzeba po
uspokajać to skore do paniki kobiece gremium, w afekcie potrafiące zrobić to,
na co z błyskiem zazdrości w oku patrzyliby Czerwoni Khmerzy.
Bo nie chodzi o to, że wasz facet, gdy tylko usłyszy odgłos zamykanych drzwi wyjściowych z drugiej strony opuszczać się będzie z balkonu po linie zrobionej z prześcieradeł, by uderzyć w miasto i przepierdolić wasze oszczędności życia w najbrudniejszych spelunach, wkładając te w pocie czoła zarobione dwuzłotówki za majty wyginających się tanecznym pląsie (bądź też atakach epilepsji) emerytowanych szczerbatych tancerek (no co? migracja zarobkowa młodych specjalistów dotyka wszystkie grupy zawodowe), wciągając tymianek przez zrulowane banknoty dziesięciozłotowe z pomarszczonych brzuchów prostytutek, korzystając z tego, że pijane zaspały na chodniku w niemożliwych do naśladowania pozach.
(Tak, jestem w formie. Ale nie powiem w jakiej.) |
Prawdopodobnie żaden z waszych facetów też nie zbierze
grupy kumpli i nie zrobi tygodniowego baletu, biorąc udział w brutalnych
bójkach, tłukąc w zakamarkach nieświadomych tego meneli, którzy w finale i tak
mu najebią, bo wasz facet jest ciotą i jedyną aktywnością fizyczna jakiej się
podejmuje, jest spuszczanie wody w kiblu.
A pot go zalewa, gdy tylko pomyśli
ile metrów ma podejść na następny przystanek, bo mpk mu spierdolił. Szczerze
też wątpię, by zapił mordę w spelunach przed odwiedzinami, których ostrzegają
mamy karaluchy swoje karalusz… karlalal… karla… karwa… bejbi-karaluchy!
(Karen dosyc często się zastanawia po co tak właściwie mnie jeszcze przy sobie trzyma; z pomocą przychodzą jak zawsze Internety.) |
Bo od
momentu, kiedy z wami zamieszkał skończyło się akademikowe chlanie i teraz po
kilku kielonach rzyga dalej niż widzi, a potem bawi się w dziżusa, i wraca do
siebie po trzech dniach i obiecuję cuda-wianki. Nawet jeśli, to i tak te
wszystkie perypetie nie są tak samo straszne jak prawda, jaką teraz wam
zdradzę. Wasz facet nie tyle, co nie spierd... po tym balkonie po tym jak
wyjdziecie, co absolutnie nawet się nie poruszy, przez kilkanaście minut będzie
gnił w łóżku, a jak szczęśliwym trafem w bliskiej odległości znajdzie się
komputer to te kilkanaście godzin urośnie do dwudziestu paru, a jeżeli jakimś
kolejnym szczęśliwym trafem koło łóżka zostały jakieś pozostałości wczorajszej
kolacji, połamane chipsy za łóżkiem tudzież szczur bądź karaluch, jak kto woli,
to już w tym łóżku może pozostać aż do waszego powrotu.
(Ma sens?) |
Od
razu się przygotujcie na to, że cokolwiek pozostawiliście w domu żywego, żywym
nie zastaniecie po powrocie. Wcale, ale to wcale nie będzie lepiej jak jednak
ten tyłek ruszy. Przyjdzie do kuchni żeby zrobić sobie żarcie (tj. zobaczyć czy
czegoś nie zostawiłyście). Absolutnie nie zauważy góry naczyń i martwego kota,
mimo że będzie się o niego potykał przez wszystkie dni waszej nieobecności.
Gorzej jest, kiedy obudzi się w nim kucharska pasja, wtedy kuchenki nie
domyjecie już nigdy z tej ektoplazmy, jaką otrzyma z niby niewinnej jajecznicy.
Prawdopodobnie przechodzi cały czas w jednej pidżamie, ale trwoga, jeżeli ruszy
go sumienie, bo wtedy zacznie majstrować przy pralce i w ten oto sposób
człowiek, który komputer ma od 8 roku życia zmierzy się z łamigłówką nie do
przebycia, i po waszym powrocie czeka was malowanie u sąsiada z dołu.
Sranie.
Sranie jest bardzo ważne dla każdego faceta i to jedna z jego wielowiekowej
tradycji, którą kultywuje z oddaniem neofity w regularnych porach. Z powodu tej
pasji odradzam stanowczo odwiedzenia toalety zaraz po przyjeździe. Radzę raczej
poczekanie na zakończenie trzytygodniowej kwarantanny i odkażania. Myślę, że ta
dawka informacji pomoże właściwie przygotować siebie i dom na pozostawienie go
w rękach faceta. Z głębi serca- powodzenia.
P.
S. Przepraszam Karen za te cztery godziny jak poszłaś na uczelnie.
oh, nie ładnie, nie ładnie...
OdpowiedzUsuń