Najlepsze seriale
PART VII
Tym
razem na tapetę bierzemy tylko i wyłącznie nowe produkcje, które widzieliśmy
całkiem niedawno. Tak, znów twierdzimy, że to najlepsiejsze, co tylko można
obecnie oglądać. Bo przez to, że tyle oglądamy to nadziewamy się też na
straszny chłam. Po oddzieleniu ziarna od plew powstało to zestawienie.
Detectorists
Nie wiem jak to Brytole robią, że z nudnej jak
flaki profesji potrafią zrobić zawsze ciekawy i zajmujący serial, przypomnieć choć
nerdów z IT Crowd, albo pracowników biura z The Office. Tutaj zaś
mamy dwóch nolife’ów łażących po polach i wykrywaczami metalu. To nie brzmi jak
przepis na sukces a jednak. Serial jest naprawdę dopracowany i snuje się we
własnym tempie. O dziwo, znalazło się całkiem sporo osób, którym właśnie takie
nieśpieszne dreptanie i ogromne ilości secondhand embarrassmentu przypadło do
gustu. My się o ten serial poróżniliśmy z Karen, bo jak ją w ogóle, to mnie
ujął ten serial straszliwie, bo nic nie śmieszy tak, jak zobaczenie parodii
samego siebie, no może nie tak dosłownie, ale mi też swego czasu dużo zdarzało
się, że spędzałem fascynując się historią, uważając ją za najważniejszą
dziedzinę nauki. Teraz wyprowadziłem się z błędu i wiem, że najważniejszą
nauką jest bezrobociologia. Do serialu pierwszych widzów najbardziej
przyciągnął fakt, że występuje w nim gwiazda tasiemca pt. Piraci z Karaibów Makcenzie
Crooka, któremu choć nie wypada co chwila oko, to razem z innym starym
wyjadaczem angielskiego kina i telewizji Toby’m
Jones’em tworzą rewelacyjny i prześmieszny duet. Na zachętę przepiękna piosenka z serialu: Johnny Flynn - "Detectorists".
Pramface
Trudno tu nie mówić o
guilty plesaure, bo serial sam w sobie jest porażająco głupi, szczególnie na
początku, kiedy trudno nie przewracać oczyma. Mimo wszystko jest to jeden z
tych seriali, który wchodzi nadzwyczaj łatwo i bez poczucia upływu czasu. Nawet
nie zauważyliśmy, kiedy doszliśmy w trakcie kilku dni do trzeciego sezonu. Po
krótce jest chłopak i jest dziewczyna
nie z jego ligi, do tego on wbija na imprezę dla starszych dzieciaków, ona zaś
jest abiturientką studiów. Trochę alkoholu no i niestety. Ciążą. Afera i
wszelkie konsekwencje nieplanowanej ciąży. Nie powiem miejscami jest naprawdę
śmiesznie głównie za sprawą sprawnego umysłowo inaczej nieodłącznego kompana
głównego bohatera.
(Oto i sam kompan i jego złote myśli w najlepszej formie.) |
Sam tatuś jako nastoletni tatuś próbuje udowodnić swą
dojrzałości i odpowiedzialność co mu wychodzi dosyć średnio, a nawet wcale. Przez serial przewijają się osoby znane już z brytyjskich seriali, także zawsze
miło jest wypatrzyć „znajomą” gębę. Co by nie mówić, to najbardziej godni
wspomnienia są rodzice obojga młodziaków, którzy prezentują odmienne podejście
do całej „sprawy”.
(Ciąża ma swoje prawa.) |
Rodzice dziewczyny to typowi posh people, który mają w sobie
tyle snoba, co grzeszków małych i większych na sumieniu, do tego są małżeństwem
„tylko na papierze”, które istnieje tylko po to, by nie narobić sobie wstydu na
przyjęciach u przyjaciół. Rodzice chłopaka choć trochę niechlujni i związani ze
sobą przez dokładnie to samo, co spotkało ich syna, z początku źli w końcu jednak pokazują
się jako chyba jedyne pozytywne postaci w serialu.
Catastrophe
Kolejna
historia wpadki, którą oglądamy. Co na to Freud? Nie wiem i nie planuje się
dowiedzieć tego empirycznie. Tutaj chuć narobiła problemów Brytyjce i
Amerykanowi. Cały problem polega na tym, że mimo megalomanii głównego bohatera,
trudno mu jest się przyzwyczaić do nowych realiów, a jego partnerka nie jest
tak przekonana, czy warto jest się wiązać z kimś, kto bardziej kieruje się
poczuciem obowiązku niż uczuciem i szczerymi chęciami. Tak to jest komedia, nie
wydawałoby się z wcześniejszego opisu, ale jednak jest to całkiem zabawna
komedia, którą największą siłą jest obśmianie różnic kulturowych pomiędzy
Wielką Brytwanią a Stanami. Brytyjczycy oprócz śmiania się ze swoich młodszych
braci, najlepiej śmieją się z samych z siebie, czego w serialu nie brakuje.
Jesteśmy bardzo ciekawi jak się to wszystko rozwinie, szczególnie, co się gdy
urodzi się to dziecko. Możemy jeszcze powiedzieć, nie psując nikomu oglądania,
że Amerykanie traktują mieszkańców Europy w serialu jak Marsjan, a para ma nie
tylko problem z ciążą a czymś znacznie gorszym.
The Walshes
To nasz
bezapelacyjny faworyt. Po Father Ted i Moone Boy (który właśnie wrócił z nowym 3. Sezonem!) to jest nasz
ulubiony irlandzki serial. Dawno się tak nie uśmialiśmy niż dzięki zwariowanej
rodzince dziwaków. Mamy ojca z szurniętym poczuciem humoru, który jest typowym
małym, chichoczącym, rezolutnym Irlandczykiem, mamy matkę, typową konserwatystkę,
którą zawsze da się jakoś obejść, jest syn porażka życiowa, a jednak oczko w
głowie rodziców, jest córka, która chce za wszelką cenę wyprowadzić się z domu,
lecz brakuje jej na to środków i obrotności, jest przyjaciel domu z opóźnionym
zapłonem, żyjący we własnym świecie, jest w końcu i przyszły zięć, który sprawia
wrażenie jakby przespał całe swoje życia i sekundę temu się obudził, po czym
znów zapada w zimowy sen. Kocham ten serial, bo jest bardzo bliski naszej
polskiej rzeczywistości. Siermiężna moralność, w której zawsze da się znaleźć
miejsca pokryte gumą, sztuczność i fałszywa uprzejmość, zawiść i zamiłowanie do
obgadywania osoby, której przed chwilą z wyszczerzoną paszczą życzyło się
dobrego dnia. Jest jednak w serialu całkiem nie polski dystans do siebie i
całkiem zabawny humor, którego nie spotkamy w żadnym współczesnym serialu z nad
Wisły. Widać po komunie straciliśmy całe zasoby humoru.
The Mimic
Serial opowiada o mężczyźnie
w średnim wieku, który za dużo w życiu nie osiągnął, (nie żeby próbował ) za to
posiada niezwykłą zdolność udawania głosów celebrytów. Facet jest w tym tak
dobry, że pomyślał, że nie warto w życiu się starać i brać udział w wyścigu
szczurów skoro ma się tak wielki talent jak on. Nie trudno się domyśleć, że
nikt nie zapukał do jego drzwi z walizką pieniędzy. Główny bohater w między
czasie swojego „czekania na Gogota” dowiaduje się, że ma dorosłego syna, o
którym nic wcześniej nie wiedział. Co jest smaczkiem oprócz obłędnie
identycznego udawania głosów? Pojawienie się w serialu w roli agenta Neila Maskella, którego pamiętamy
przede wszystkim za rolę Arby’ego psychopaty o gołębim sercu (to nic nie zabił
połowę ludzi, którzy pojawili się w serialu Utopia).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz