Derek czyli powrót
najbardziej zaskakującego serialu Ricky’ego Gervaisa
Nie trzeba było jednak zbyt długo czekać na powrót
jednej z największych niespodzianek ubiegłego roku, bo ledwie po kilkunastu
miesiącach Derek wraca do nas z
nowym sezonem. Po osiągnieciu sukcesu za Oceanem (Derek szalał po Netflixie),
Ricky Gervais wiedział, że nie ma co zwlekać i na fali popularności pierwszej
serii trzeba puścić drugą.
Nadal trudno jest się oswoić z nowym wcieleniem
Ricky’ego znanego z niewyparzonego języka i aury kontrowersyjności. Dotychczas
seriale Ricky’ego to było mocne, dla niektórych nawet zbyt mocne uderzenie. My
również zgadzamy się z tym stwierdzeniem, że to nie jest humor dla każdego.
Szczególnie zaś jedno z wczesnych dzieł Gervaisa, czyli The Office, który jest najtrudniejszą pozycją w jego twórczości i
być może wśród wszystkich brytyjskich seriali komediowych.
Ricky to jednak nie tylko seriale i totalnie
odbiegające od nich filmy, ale również stand up. W komedianctwie, którym ma
najbliższy kontakt z publicznością Ricky przemyca samego siebie i tu również
trudno odnaleźć choć najmniejszy ślad Dereka. Ricky to przede wszystkim to
kpiarz, szyderca i kontestator, nikt więc nie pomyślałby, że potrafi zrobić tak
zaangażowany i subtelny serial, a mimo to nie stracić nic na swojej oryginalności
pomysłów. Derek jaskrawo odróżnia się na tle twórczości
Gervaisa jedynie na pierwszy rzut oka. Po gruntownej analizie twórczości Ricky’ego
Derek nie jest już takim novum, wystarczy choćby sięgnąć do poprzedniego
serialu komediowego Ricky’ego Life’s Too
Short z Warickiem Davisem. Ten serial również dotyczył osób, które
zazwyczaj nie są głównymi bohaterami popkultury, często zaś spychanymi na
margines życia.
[Derek "dorobił" się całkiem zdolnego fandomu i zalewu twórczości fanartowej.] |
Ricky zobrazował świat tak naprawdę nieznany dla szerszej
publiczności. Pokazał, że ci ludzie, nie różnią się niczym od każdego z nas.
Aby pokonać stereotyp i przełamać schemat postrzegania karłów zaprosił do
serialu całą plejadę gwiazd, co uczyniło z tego serialu prawdziwą perełkę
puszczającą oko do bardzo do niego zbliżonego Extras, którego również autorem był Ricky. Podobieństwo Life’s Too Short i Dereka polega więc na tym, że pierwszy ukazywał nieznany świat
karłów, zaś drugi na pierwszym planie pokazuje upośledzonego umysłowo człowieka
i grupę seniorów, tak tu i tam, pierwsze skrzypce grają nietypowi dla
popkultury reprezentanci wykluczonych społeczności.
[Kevina można zaliczyć do długiej listy antybohaterów - dysfunkcyjnych osobników, których Ricky zmusił nas pokochać.] |
W zepsutym współczesnym
świecie, w którym króluje tyran kultu piękna, kto by pomyślał, że właśnie taki
serial osiągnie sukces? Ricky udowadnia po raz kolejny, że czego by nie się nie
dotknął, obróci to w złoto. Ba, Derek zapełnia dotychczas niezapełnioną lukę,
po bardzo mądrym, uwrażliwiającym na drugiego człowieka, problem starości,
empatii oraz uświadamiającym potrzebę szacunku dla każdego bez względu na
sprawność fizyczną, stan zdrowia i wiek programie w tv. Nie jest to jednak
jakaś patetyczna laurka, którą oglądałoby pięć osób, ale coś zupełnie nowego i
jak najbardziej atrakcyjnego dla współczesnego widza.
[Ricky Gervais jako Derek, to rzadko spotykane stworzenie unikalnej postaci na potrzeby serialu telewizyjnego, któej nie powstydziłby się żaden ambitny film.] |
Derek w pierwszym sezonie zaskakiwał, i długo
utrzymywał nas w uczuciu szoku, bo nikt nie spodziewał się takiego pomysłu po
Rickim, takiej gry i takiej odwagi, a przede wszystkim konsekwencji. Baliśmy
się, że zostanie on zlinczowany za tak bezprecedensowe podejście do tego tematu
osób wykluczonych, zamkniętych w ośrodkach, do których świat zewnętrzny zagląda
nad wyraz rzadko i niechętnie. Kiedy wreszcie przyzwyczailiśmy do Ricky’ego
jako Dereka, zaczęliśmy się już tylko notorycznie rozklejać, bo jak nic nie
wzrusza takich zimnych drani jak my, to Ricky roztapia nas jak nutelle na
grzance. Nie, nie jest to jakiś perfidny wyciskacz łez, więcej jest tam nadal
komedii (i bogu dzięki!), ale są momenty, w którym nawet największy twardziel
poczuje mrowienie w nosie.
Durgi sezon powraca z przytupem. Widać, że Ricky
nadal jest w formie zarówno w tej komediowej jak w tej, która pozwala mu na
pisania najbardziej chwytających za serce scen. Martwimy się jednak, czy z
serialu czasem nie odejdzie Karl Pilkington, który zaprzedał się Sky. Nie mamy
mu tego za złe, bo Ricky wcześniej zaprzedał się Channel 4. Dla serialu byłoby
niepowetowaną stratą, gdyby odszedłby z niego charyzmatyczny pan woźny, który
łapie czasem tak boskie wkurwy.
[Serialowy boże proszę oszczędź Karal, gdyż bez niego to już nie będzie to samo, półłyse rubaszne widowisko.] |
Za serial dajemy sobie obie ręce uciąć, bo nie ma,
po prostu nie ma, czegoś podobnego w telewizornii i długo nie będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz