...

...

środa, 12 września 2012

Na wynajęciu


Zbliża się wielkimi krokami rok akademicki. Znajdzie się wielu, dla których nadal trwa poprzedni. Dla tych przejście z jednego w drugi będzie raczej płynne (i to w dosłownym znaczeniu tego słowa).  Studenci spoza miasta akademickiego na pewno w tym momencie już znaleźli sobie jako takie lokum, znaleźliby się i ci, którzy jeszcze z tym się nie uporali. Zaświtało nam by napisać nieco o mieszkaniach do wynajęcia i tzw. stancjach. Swoje już przeżyliśmy i już co nieco wiemy jak znaleźć by znaleźć w czasie, zamieszkać,  i to nie z pięcioma cygańskimi rodzinami w pokoju, przeżyć represje narzucone przez wynajmującego, nie dać się nabrać na kartonowe makiety sprzętów AGD, i ogólnie nie skończyć z ręką w kiblu w dniu 1 października. Proszę nam wierzyć, bo przejebane, to nasze drugie imię, i nic tu nie jest fikcją.

http://survival.strefa.pl/szalasy.htm
Zacznijmy od poszukiwania stancji/mieszkania. No, geniuszem tu być nie trzeba by wiedzieć , że najlepiej zacząć szukać parę miesięcy przed potrzebą wprowadzenia się w dane miejsce. W gazetach z anonsami pełno jest ogłoszeń różnego rodzaju, większość zamieszczana przez starszych ludzi, którzy mają potworną manierę nie wyjawia zbyt wielu szczegółów przez telefon razem z podaniem dokładniejszego adresu włącznie, więc jeśli nawet coś wyhaczy się w gazecie, to za nim się odnajdzie tę jedyną ulicę uprzedzi was ktoś z lepszymi umiejętnościami w grze w podchody. Nie ma co się też zrażać do tego w jaki sposób mówią dziadkowie wynajmujący, mimo, że brzmią czasem jakbyśmy negocjowali wielomilionowe operacje finansowe w tajemnicy przez wierzycielami mającymi powiązania mafijne, to wbrew pozorom całkiem mili ludzie, co prawda  z  brakiem poczucia rzeczywistości. O czym przekonamy się gdy będą o nas zbierać informacje i próbować agitować na rzecz RM, PiS, JKM, RMF FM, AGD nie wspominając już o H&M.
Ludzie nam wynajmujący to chodzące enigmy. Powinien zostać wyodrębniony nowy gatunek człowieka zajmującego się „drobnym wynajmowaniem”.  Nie ma co się co sugerować tym, że ktoś jest miły i rzeczowy przez telefon. Miejsce wtedy na pewne ma od wuja usterek, w tym głęboko ukrytych, które dadzą o sobie znać jakiś tydzień po zamieszkaniu wraz z odwiedzeniem was przez właściciela. Spodziewajcie się tego, że zaraz po otworzeniu mu drzwi, kibel zacznie wymiotować wodą i gównami jak szalony. A właściciel nic nie zrobi tylko będzie patrzyć na waszą żałosną reakcję. Gdy wynajmujący jest dziwny przez telefon, coś jakby był połączeniem paranoika z nadpobudliwym czytelnikiem dwóch czołowych tabloidów, to nie ma co się wahać i odłożyć od razu słuchawkę, jeśli chce się mieć życie. Na ogół i najczęściej trafimy na cwaniaczka, i to niezłą gadką, przechodzącą od razu na Ty z połową naszego rodzinnego miasta. Pierwsza reakcja w spotkaniu z takim, to całkowicie ulegnięcie i zgoda na obejrzenie miejsca w konkretnych godzinach. Druga reakcja powinna być taka, że uzmysławiamy sobie,  że mimo, iż facet wyliczył nam szereg wad i usterek my i tak przystaliśmy, żeby wpaść i dogadać szczegóły. My w takim przypadku unikaliśmy telefonów zwrotnych takiego faceta. Bo mimo, że przyznał on , że ani tam neta, ani jakiś szczególnych wygód,  pokój w pokój z robolami, i facetem mieszkającym na stancji z własną nastoletnią córką (taaa córką…) my ustaliliśmy dzień obejrzenia mieszkania. Zaś naszym ulubionym typem do gadania przez telefon, jest typ gadający zmęczonym głosem, bez entuzjazmu, wzbudzający współczucie do tego stopnia, że wynajmujemy, bo nam szkoda tego kogoś. 
Informacje, które dostajemy przez telefon są lakoniczne i mało precyzyjne. Trzeba więc samemu zapytać o szereg podstawowych spraw. Czy jest sufit? Czy na pewno nie będziemy musieli tego miejsca z kimkolwiek dzielić? Czy w miejscu znajdują się cenne przedmioty o których kradzież możemy zostać oskarżeni?  Podstawowych pytań może być i tysiąc ale nie ma co na nich oszczędzać, bo wszystko, ale to wszystko, mści się później. Nie zapytasz się o opłaty dodatkowe i bach! dowiadujesz się, że kaucja to równowartość czynszu, albo musisz opłacić promienie słoneczne wpadające przez okno do pokoju. Najlepiej znaleźć coś bez dodatkowych opłat, takie miejsca wcale nie muszą być gorsze. Rachunki to coś, jeśli nie mamy licznika przez własną twarzą, na co nie mamy żadnego wpływu. Właściciel może pokazać byle jaki rachunek a my bulimy, bo jaki inny wybór. Nadal w wielu miejscach Internet nie jest rzeczą pierwszej potrzeby, więc lipa i się kończy gównianym „studenckim” netem, którego limit kończy się zaraz po tym jak przeoczymy wyłączyć reklamę na filmwebie (tru story :/).
http://www.reactimg.com/index.php?id=12
Przejdźmy teraz do represji, czyli ulubionego zajęcia naszych gospodarzy, i głównego zarazem powodu, dla którego nam wynajmują. Gdy nie ma się oddzielnych opłat licznikowych też nie jest różowo- zaraz dowiadujemy się z jęczenia właściciela, że za wodę i prąd płaci się tyle samo co za gaz. Mimo, że instalacja pamięta czasy Mieszka I i jest wadliwa jak system szkolnictwa w tym kraju, zawsze to będzie na nas, że nadużywamy wody na mycie rąk i gotowanie zupy. Co tylko jest na wyposażeniu waszego nowego miejsca pomieszkania prędzej czy później się spierdoli, a wy płacicie oczywiście za nowe (o tym zajebista historia, na cały oddzielny post, oj tak...). No chyba, że macie gadkę- wtedy połowę, albo kołujecie używane, ale to już wyższy level.
Najgorzej gdy właściciel mieszka za blisko, wtedy będzie was nękał wuja komu potrzebnymi wizytami. Wiecznie coś taki ma do naprawienia bądź oglądnięcia. Możecie się umówić na regularne wysyłanie zdjęć jego wuj wie jakich pupilów , ale rzadko kiedy na to idą. Nie mniejszym utrapieniem są wynajmujące babki, one to uwielbiają łazić i wypytywać o genezy pięciu pokoleń w tył. Bez agitowania na jedyne słuszne media i partie się nie obejdzie. Jeśli się jest idiotą i włącza się debata lądujecie na bruku z wilczym biletem u braci babkowej wynajmującej w mieście.
Sublokatorzy to kolejne zło. Można trafić dobrze, ale można trafić na element tak patologiczny, że nawet akademik tego czegoś nie chciał przyjąć. Napierdalanie odpustową muzyką i libacje alkoholowe z reprezentacją meneli z całej dzielnicy- to tylko wierzchołek góry lodowej. Wiadomo, że ze wszystkimi da się ułożyć lepiej/gorzej, ale czasem to prawdziwa Zimna Wojna, w której trzeba zachować zimną krew i zimną wódkę, na czas ostrzejszych konfliktów. Dzięki bożkom wytworów spirytusowych w tym kraju wszystko się wódką załatwi, kardynalskie nominacje włącznie.
http://www.kiepy.pl/img/3138
W środku to będzie się czasem niezły burdel wyprawiał, ale przynajmniej wiemy, że w przeddzień sesji ogarnie wszystko iście pokutna atmosfera i parę dni spokoju przyniesie ulgę i czas na wykurowanie wątroby bananami z bierdonki. To, co w czterech ścianach, to nic w porównaniu z tym co się dzieje w sąsiedztwie, zawsze będąc nieuważnym można oberwać cegłówką po głowie bądź być zaskoczonym przez sąsiada z łomem. Do ułożenia się z całą okolicą zabraknie wam drobnych, a i organizm takiej ilości wódki może nie wytrzymać. To i wiele innych tylko po to, by choć trochę poczuć się jak u siebie.
Na koniec krótka charakterystyka nacji, które możecie mieć za sublokatorów:
ü  Imprezowicz dobry – prawie nie będzie go na miejscu, więc chata cała dla was. Wraca po trzech dniach i śpi kilkanaście godzin waszego spokoju.  

ü  Imprezowicz zły – przynosi imprezę pod wasz nos. Musicie się zapoznawać z obcymi ludźmi, których normalnie widzi się na policyjni.pl. Dzięki nim całe miejsce wali wódą, co najgorzej w czasie waszego kaca, który również dzięki nim mija tylko wtedy kiedy jesteście pijani.


ü  Dres zły – wielki jak stodoła, więc pretensjami za niedogodności dzielicie się tylko na grupie zamkniętej na fejsie z samymi sobą. W waszym pokoju przechowuje felgi z juchty, a zza ściany torpeduje was odgłosem pornoli z zajebistym basem (a jakże).

ü  Dres dobry – notorycznie zjarany, więc nie wie o co chodzi i pięć razy dorzuca się do czynszu. Częstuje ziołem, zawsze ma go zapas i wie gdzie załatwić więcej. Tolerancyjny na wszystko, a na fazie to już nawet członek Ruchu Poparcia Pali Kota. Jedyna wada: nie ukryjecie przed nim pizzy i marsa.


ü  Kujon dobry – nie ma takich.

ü  Kujon zły – głupi skurwysyn, który zawsze ma z czymś problem bo nawet to jak oddychacie przeszkadza mu w nauce. Maniak czystości (mimo, że we własnym pokoju ma syf). Co zepsujecie, to robi z tego katastrofę trzęsienia ziemi w Japonii. Fan JKM, więc nie dawajcie mu nigdy wódki, bo nie przestanie pierdolić. Najlepiej wyżywać się robieniem mu niepoprawnych rzeczy z jedzeniem i szczoteczką do zębów: wy będziecie spokojni, a i ta świadomość, że mu dojeba*&%cie bez kłócenia się z gnojem.


ü  Zdzira dobra – ma się za kogoś lepszego od was, więc nie macie zbyt wiele z nią do czynienia. Praktycznie nie nocuje. Ciągle jej nie ma.

ü  Zdzira zła – sprowadza gachów, i pieprzy się za ścianą do białego rana. Rano jej gachami wypełniona jest cała kuchnia i nie ma jak zrobić śniadania. Wanna pełna jest bakterii chorób wenerycznych. Codziennie ktoś obcy wyciera się waszym ręcznikiem. Spóźnia się z zapłaceniem czynszu, bo nie starcza jej na skrobanki.


ü  Wieśniak zły – syfi jak wuj. Jego naczynia prędzej stają się miejscami narodzin nowych form życia niż zostają umyte. Ciągle chce z wami gadać, nawet kiedy jesteście w trakcie robienia solidnego klocka. Przymusza was do wychodzenia z nim gdzieś i kumplowania się. Jest ze wsi, więc ma się za lepszego od was, bo wie co to miedza, brona, szpadel i szkorbut. Używa ni wuja niezrozumiałych słów i frazeologizmów.

ü  Wieśniak dobry – zawsze ma w wuj żarcia, i domowej roboty alkoholi, których opóźniony zapłon sprawi, że zgon złapie was w połowie zdawanego egzaminu albo na chodniku trzy dni po balecie. Wszystko potrafi naprawić/zrobić, w tym spierdolić jeśli zajdzie potrzeba. Ma za sobą całą fanatycznie nastawioną wiejską młodzież, więc jest jak znalazł jeśli trzeba komuś naklepać. Zna milion sprośnych żartów nieodzownych przy każdej degustacji 99% samogonu (czyt. samozgonu)


ü  Para dobra – zbyt zajęta sobą by przerywać pieprzenie, więc ogólny spokój na chacie pod warunkiem, że lubi się głośno słuchać muzyki.

ü  Para zła – kłótliwe dwa bachory, więc trzeba bawić się obieranie frontów, i oenzetowskiego negocjatora. Wpierdalają cię w swoje problemy, jakbyś nie miał własnych. Wyprowadzasz się sam po paru dniach.


ü  Ksiądz – sępi na fajkach, pożycza kasę i nie oddaje, napierdala z rana jakimiś dzwonami, wyciąga cię na msze. Pewnego dnia przychodzi po niego policja i odcina dostęp do Internetu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz