...

...

niedziela, 14 lipca 2013

„Niemęscy” mężczyźni






Wbrew pozorom nie będzie to artykuł o mniejszościach seksualnych, zresztą już wcześniej podawaliśmy na fejsie przykład ze starożytności jak to kiedyś Hufiec tebański był najlepszą bojówką kiboli w całej Grecji aż do nadejścia innego geja, czyli Aleksandra Wielkiego. Ale nie o tym, nie o tym. Istnieje naprawdę duża, no może nie duża, całkiem spora grupa w społeczności męskopodobnej, która na ogół nie jest zainteresowana typowo męskimi sprawkami. „Typowo” powinno być tu zastąpione przez „stereotypowo”, bo świat się zmienia, czas idzie do przodu, a media jak nam naparzają najgorzej pojętym cliché, tak robią to niezmiennie od upadku pewnej formacji politycznej, dzięki której mamy dziś tylu bohaterów, że aż z zagranicy przyjeżdżają zrobić se zdjęcie, albo dwa.

Podjąłem się beznadziejnego zadania, z góry skazanego na niepowodzenie. Bo nie da się w jednym artykule obalić mitu samca, który mimo że ludzie latają już w kosmos, nadal zawleka kobiety do jaskini i bierze je na zimnym kamieniu. Zamiast więc walczyć z hołdowaniem pojęciu męskości, jako zlepku brutalności z prymitywizmem, jakie prezentuje byle łysy wielbłąd z klatki schodowej mający jakąś tajną umowę z kilkoma chirurgami plastycznymi w okolicy, bo regularnie podsyła mu klientów, zamiast walki z takim pojęciem po prostu z lenia stawia się męskość po ciemnej stronie księżyca. A przecież w męskości nie chodzi o rozprzestrzenianie chorób wenerycznych wśród jak największej liczby partnerek ani obiciu ryja każdemu chuderlawemu gamoniowi, który się nawinie. Przynajmniej mi się tak wydaję. Zresztą, jakie są te męskie rejony tematyczne?  Wcale nie brzmią one jakoś „silnie” czy „mocno” a wręcz odwrotnie: infantylnie i komicznie. Więc, o co chodzi z tą męskością? Trzeba być opóźnionym gimbusem, który zachodzi się świńskim rechotem przy każdej seksualnej aluzji? Ano, zobaczmy.

Piłka Nożna – Wiadomo w tym kraju wszyscy kibicują. Tak przynajmniej twierdzą. Dziwne to, bo nie mamy żadnych wielkich sukcesów w tej dyscyplinie sportu, no może oprócz tego jednego razu w Epoce Brązu, kiedy to ekipa Mieszka I przeszła do półfinału w którym uległa Izraelowi, ale oni wtedy mieli tego super strzelca Noego i fenomenalnego bramkarza Mojżesza, który cuda odstawiał na bramce. Wszystko cacy, tylko że to już zamierzchła przeszłość i żadnych powodów aby to był nasz sport narodowy nie mamy. Chyba że właśnie to, że tak sromotnie przegrywamy świadczy o narodowym wymiarze tego sportu, bo to lepiej pasuje do naszej martyrologii, powstań i ogóle. Ale nie, nie może tak być. Co w tym męskiego, że banda chłopów w kusych spodenkach gania przez dziewięćdziesiąt minut by, co chwila podbiegać do siebie klepać się, przytulać, skakać na siebie, kłaść się na sobie? I to wszystko niby bez żadnego zaangażowania erotycznego. I kto niby ma w to uwierzyć?
Seks – Ha! Może i to brzmi męsko, bo niczego tak na świecie mężczyźni podobno nie chcą jak seksu. Ha, po raz kolejny! Wrong! Sytuacja ta ma miejsce do osiągniecia dojrzałości, z czym u wielu mężczyzn naprawdę różnie, niekiedy zdarza się to dopiero przed śmiercią lub ewentualnie utratą przyrodzenia. Innym przypadkiem jest okres do tego pierwszego seksu, który również może długo się ociągać w czasie lub nawet ostatecznie nie nadejść, wtedy jedynym doświadczeniem seksualnym do końca życia pozostaje to jak Terlik w telewizornii opowiada o seksie analnym. Weź tu chłopie żyj z czymś takim. Mężczyźni bez względu na wiek do seksu podchodzą bardzo infantylnie, bardzo w sensie tak bardzo, że prędzej Ryszard Kalisz i Adam Hoffman będą uprawiać seks na sali sejmowej niż jakiś mężczyzna zacznie podchodzić do seksu dojrzale i rozważanie. Dowód? W trakcie seksu naprawdę mało, rzeczy jest w stanie odwieść faceta od prokreacji. Nawet gdyby kobieta powiedziała w trakcie, że zabiła jego całą rodzinę i psa, a potem spaliła mu dom, on by najpierw skończył swoje a dopiero później zaczął zadawać pytania. Mężczyźni traktują seks jak zabawkę, tylko że zabawkę którą nie potrafią się bawić. Żaden z nich nie ma też najmniejszej o tym świadomości, bo każdy, ale to każdziuteńki myśli, jaki to jest w tym zajebisty, a to pokrywa się (heh) z prawdą w ZERU procentach przypadków. Szczególnie mowa tu o napakowanych kolesiach, którzy tak samo młócą jak obijają jakieś kaleki pod sklepem. Tak naprawdę, aby coś niecoś w te klocki pograć z głową, trzeba najpierw odwiesić tę całą stereotypową męskość na wieszaku i zdobyć się na tak „niemęskie” słuchanie, porozumienie i cierpliwość. Rzeczy zupełnie nie do przyjęcia dla neandertalczyka, którzy w z braku laku popinałby owce i kozy. Tylko facet jest do tego czegoś takiego zdolny.


Towarzycho – O tutaj tkwi największy mankament w tej całej męskości. Ci, wszyscy standardowi mężczyźni uwielbiają wręcz spotykanie się w męskim gronie przy tak zwanym „piwku”. Co to w ogóle ma być? W czym tkwi fenomen kilkugodzinnych schadzek jak nie przymierzając koła gospodyń wiejskich, gdzie wymienia się jakimiś poronionymi poglądami i prześciga się w tym kto jest bardziej męski w swoich bełkocie na tematy wszelakie. Co z tego, że połowa kolegów nadal mieszka z rodzicami i żyje z renty na wpół ślepej babki. Nie powiem, uczestniczyłem w jednym czy dwóch takich zgromadzeniach i nie znoszę tego. Faceci mówią do siebie w jakiś dziwnym tonie, jeszcze bardziej udawanego niż ten na randce z dziewczyną. O co chodzi? Chcą siebie nawzajem poderwać czy co do cholery? Każdy opowiada swoje męskie przygody, które albo wymyślił, albo pożyczył od innego typa, który też je pewnie wymyślił. Nie wiem jak można przez tyle godzin wysłuchiwać jak to się przed kimś uciekało, goniło, albo zrobiło w jajo policjantów czy innych tego typu wyczynów na miarę homeryckiej epopei.  Pół biedy jak nie ma za dużo alko w takich sytuacjach, bo jak tylko za bardzo sobie popije towarzycho to zleje zaraz jakieś niedożywione cygańskie dziecko a po wszystkim zacznie się obściskiwać i całować, a  wyrazom „szacunku” nie będzie końca.
Muzyka, Film – A tutaj postaram się obalić zainteresowania standardowych mężczyzn. Każdy pewnie słucha jakiegoś hip-hopu, z którego czerpie rady na temat patriotyzmu, honoru, zakupów w TESCO, najmodniejszym kolorze tego sezonu itp. W jakim stopniu różni się to od na wpół przytomnych nastolatek wierzących w każde słowo piosenek Justina Biebera? Do tego trzeba dodać taki obrazek: siedzi sobie taki standardowy mężczyzna ogląda te teledyski hip-hopowe i widzi jak jakiś biały murzyn obwieszony złotymi łańcuchami skacze po całym ekranie, rzuca kasą, a wokół tańczą praktycznie nagie zdziry, czy to jest tak naprawdę męskie? Patrzenie z językiem na brodzie jak to się innym „wiedzie”? Ktoś tu chyba został nabity w butelkę, bo za twoją kasę baluje i popada w nałogi, a na koniec pokazuje ci faka z koncertowego plakatu, albo nawet zrzuca ze sceny. Jeszcze bardziej żenująco wypada to jak poszpera się po last.fm takich standardowych mężczyzn i się odnajduje jakieś dziewczyńskie nuty. Serio facet? Farna? Albo inna Jessica Black. Jaranie się piętnastolatkami z aparatami na zębach, które wszędzie poza domem ratuje tylko retusz całej armii grafików, aby tylko nie wyszło na jaw, że mają trądzik, łuszczącą się skórę itd. To takie męskie. Chłopie, nie jesteś Nergalem, który na występie Farny w „The Voice of Poland” cieszył się do siksy jak końska dupa do bata. Filmy? Jakie ci super samce lubią filmy? Cóż, wyśmiewają się z idiotyzmu i płytkości oper mydlanych, podczas gdy sami oglądają twory, do których scenariusz mogłoby napisać czteroletnie dziecko. Ich scenariusz można byłoby ograniczyć do ciągu pościgów, strzelania się, babki z dużymi cycami, walki z bossem, the end. „Męskie kino”, jak często się reklamuje tego rodzaju filmy jest kinem niepełnoletniego, pryszczatego gimbusa, który nadużywa masturbacji.

To tyle. Mam nadzieję, że kiedyś odczarujemy przysłonięcie infantylnej groteski pojęciem męskości, gdyż z byciem mężczyzną wcale się ona nie wiąże i tylko utrudnia życie facetom. Niestety na tym placu boju nadal pozostają ci biedni mężczyźni sami, a największą szkodę robią im inni mężczyźni, nie widzący nic złego w tej całej dziecięcej błazenadzie. Nic się też nie zmieni póki nadal o 20.00 na Polsacie Sylwester Stallone będzie obrywał głowę jakiemuś biednemu Wietnamczykowi a w tym samym czasie na dwójce Jason Statham będzie brał od tyłu jakąś babkę na środku ulicy, podczas gdy Wajda ze swoim „Popiołem i diamentem” będzie musiał czekać aż do pierwszej nad ranem, i nikt w tym nie będzie widział nic dziwnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz