...

...

piątek, 22 marca 2013

Derek. Przegięcie czy telewizyjne katharsis?




Nie mogłem się zdecydować nad tytułem owego artykułu więc wymyśliłem taką o hybrydę. Chodziło mi o to czego się spodziewa po serialu, przed jego obejrzeniem, a co się zyskuje po jego obejrzeniu. Myśląc w tych kategoriach tytuł staje się o wiele bardziej sensowniejszy niż się zdaje. Twórca serialu Ricky Gervias znowu zadziwia i szokuje, przynajmniej do tego nas przyzwyczaił, że nieustannie nas zaskakuje swoimi pomysłami. Wiadomo było już od dawna, a w szczególności od Office U.K., że gość uwielbia bawić się ciężkim jak ołów humorem, i trochę się spodziewaliśmy, że uderzy w podobne tonu w serialu Derek. I rzeczywiście pierwsze minuty serialu nie obyły się bez reakcji: o ja pierd… nie robi tego naprawdę. A jednak. Ricky wcielił się w postać opóźnionego Dereka, który pracuje w, jak byśmy to określili w Polsce, domu opieki społecznej. Niespodzianką jest pojawienie się w obsadzie lubianego Karla Pilkingtona z The Ricky Gervais Show i oczywiście An Idiot Abroad, który szczególnie ostatnimi czasy przypadł nam do gustu.


 

Bardzo zaskoczył nas ten cały Ricky, bo z grubiańskiego, kpiarskiego czasem obskurnego i nieco nawet zapatrzonego w siebie, nagle wyłonił się człowiek wrażliwy na tematy niezwykle ważne społecznie. Świetnie to wszystko wykombinował, bez nudnego patosu i wydumanego moralizatorstwa opowiedział fascynującą historyjkę, która nie to, że bawi to uczy jeszcze empatii i wrażliwości.


W zasadzie to za bardzo Ricky nie odbiegł od swojego ulubionego zajęcia, jakim jest ośmieszanie współczesnego świata. Tutaj robi to nawet lepiej niż zwykle, bo jego krytyka jest subtelna, nie tak oczywista jak wyśmiewanie wprost „wielkich” tragedii pogrążonego w konsumpcjonizmie człowieka. W serialu dzięki prostemu obrazowaniu pokazane jest to, co tak naprawdę jest ważne i istotne w życiu. Niestety takie czasy, że takich wartości nie nabędziemy w szkole, czasem nawet nie w domu, czy innych miejscach gdzie powinniśmy się o nich dowiedzieć, a właśnie w serialu TV. Myślę, że to naprawdę ważny serial dla nowoczesnego społeczeństwa Wysp Brytyjskich, że może każdy weźmie sobie coś do serca z historii opowiadanych przez Rickiego. Trzeba sobie uzmysłowić, że facet ma już sporo siana i nie leci z nami w kulki, i nie jest to tak zwana płytka wrażliwości łamana przez uczuciowość, choć można byłoby o to podejrzewać serial telewizyjny. Myślę, że Ricky potrzebował takiej produkcji by dać upust drugiej stronie swoich poglądów na świat i sposób jaki należałoby przeżyć swoje życie.
Ostatnie odcinki, choć wyśrubowane do maksimum, jeżeli chodzi o wzruszenie, to wzbudzają podejrzenia o autobiograficzne wątki zakamuflowane w telewizyjnej fikcji. Mam nadzieje, że serial zostanie doceniony i doczekamy drugiej serii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz