Od
razu musimy się przyznać, że w poszukiwaniach odpowiedzi na to pytanie spełzliśmy
na niczym, bo nie ma logicznie brzmiącej odpowiedzi, dlaczego przeciętni
aktorzy nie wiedzieć czemu są supergwiazdami. Tego typu rozważania dopadły nas
po obejrzeniu „Obławy” i ponownym spotkaniu z Dorocińskim, któremu jak każdy
wie trochę do Cybulskiego to jednak brakuje. Wysiliśmy się na zrobienie
subiektywnej listy aktorów, którzy niedużymi (a czasem żadnymi) środkami
zyskali dla siebie wielka popularność, choć czasem nie do końca zasłużoną.
Wiadomo, jak ktoś ma taką a nie inną aparycję to jest brany do określanych ról.
No, ale bez jaj jak przez 20 lat gra się jedną postać, nie ważne czy gra się w
filmie kostiumowym czy dramacie psychologicznym, to daje to jednak pewne podejrzenia
co do umiejętności. W liście brak jest hierarchicznego porządku, bo zbyt długo
zajęłyby nam kłótnie, kto jest gorszym aktorem.
fragment sextape Alexa |
Alexander Skarsgård – listę otwiera Szwed, który aż za bardzo jest typowym przykładem chłodnych i zdawkowych Skandynawów. Oglądaliśmy kilka filmów z tym panem no i absurdalnie drogi jak na romansidło serial True Blood. Szalę goryczy dopełnił film „Kill your darlings”, przez który ledwo przebrnęliśmy, wręcz błagając o napisy końcowe. Tak topornej dramoto-komedii czy kij wie jak to nazwać nie widzieliśmy od lat. A jako ludzie, którzy bez samookaleczeń i łykania antydepresantów obejrzeli taki ołów jak „Gummo”, mamy jako takie pojęcie o tym co jest przyswajalne a co jest drutem kolczastym wtykanym nie powiem gdzie. Sam Alex to drewno, jakich mało, który na negatywne uczucia ma jedną tę samą minę wyrażającą smutek/zdziwienie/depresję/zażenowanie/zakłopotanie/załamanie itp., itd.
homoerotyczne sesje to skrywana pasja Alexa nie od dziś |
Ogólnie
facet wciąż po planie łazi z wytrzeszczem zdziwienia nie ważne czy właśnie
umarł mu wujek czy ktoś zjadł mu kanapkę. Jego ostanie filmy „Straw Dogs” i „Battleship”
można skwitować, jako Eric ze strzelb, Eric w marynarskim mundurku. Jedyna
różnica od tego, co robi w True Blood, to to, że nikogo nie gryzie no chyba, że
Ryhane w swojej przyczepie. Nie zawsze genialny aktor ma równie utalentowanego
syna, sorry Stellan nie przyłożyłeś się tamtej nocy.
po 3-godzinnym tapetowaniu ale za to jaki dumny z efektu |
Johnny
Depp – tu się spodziewamy ostrych polemik i wyzwisk skierowanych pod naszym
adresem. Trudno zdania nie zmienimy Johnny aktorem jest słabym i od wielu lat
niczego przełomowego nie zagrał. Ciągle gra tego samego dziwaka z „Las Vegas
Parano”. W miarę starzenia się Johnny zatrzymał się w swoim rozwoju. A trailery
z „The Lone Rangera” (postać Deppa zapowiada się jako inaczej ubrany Jack
Sparrow) nie wyprowadzają nas z tego poglądu. Nawet w nudnym jak flaki z olejem
„Mrocznych Cieniach” zagrał tego samego głupio-cwanego typka co w zwykle. Odmienną
postać zagrał we „Wrogach Publicznych” (druga postać, którą potrafi zagrać
Johnny jest tzw. milczek – wychodzi mu lepiej gra jak mało ma tekstu do zapamiętania),
lecz tu również nie ma jakiegoś wybitnego aktorstwa i stawianie Johnnego na
równi z takimi aktorami jak Sean Connery albo choćby George Clooney byłoby
sporym wyolbrzymieniem jego zdolności.
Johnny wziął przykład ze swojej kochanki i również postanowił wziąć się za przedstawicieli tej samej płci |
Dla obrońców Johnnego, którzy pewnie
wyciągną zaraz argument „Marzyciela” (co z tego Anna Paquin też dostała Oscara
jako dziecko, a teraz karierę robi tylko na pokazywaniu cycków w True Blood) my
wyciągamy serie: „Piratów z Karaibów”, „Las Vegas Parano”, „Mroczne Cienie”, „Alicja
w Krainie Czarów”, „Charlie i fabryka czekolady”, „Parnassusa” i „Turystę”
gdzie zagrał jedną i tę samą postać. Johnny aktorem słabym jest. Case close.
Marcin
Dorociński – sława tego pana jest nie porównywalnie mniejsza od poprzednich ale
zarzut do niego mamy ten sam. Dorociński zyskał opinię amanta współczesnego
kina, obiektu westchnień i pragnień niezliczonych rzeszy kobiet. Pytanie tylko,
za co? Nie wyszło temu panu podbicie półświatka serialowego, wszystkie jego
próby zaczepienia się w jakimś dochodowy tasiemcu spełzły na niczym. Nic nie
wyszło z epizodów w komediach romantycznych. Tak, więc Dorociński nie miał
wyboru i stał się dyżurnym pierwszoplanowym aktorem w produkcjach nazwijmy to
ambitniejszych.
bajera w Ray Banach |
Byłoby całkiem miło, gdyby nie to, że aktorem Dorociński jest
bardzo słabym i jego wkład do filmu można określić nie mniej ni więcej jak
tylko: kosmiczna nuda. Rozumiemy, że wszystko usprawiedliwia niska jak PKB
Somalii barwa głosu, no ale z tym jedynym atutem to robić karierę w Teatrze
Polskiego Radia albo podkładać głos w grach.
Anderw
Lincoln – ten pan wypłynął przy okazji wielkiego comebacku Zombie w
:poop:kulturze. Przed „The Walking Dead” pan zagrał w kilku filmach, które
raczej z niezwykle męskim turlaniu się we krwi (i flakach) żywych trupów nie
miały wiele wspólnego. Mowa tu o komediach romantycznych i tym podobnych. Pan
drewno nie posiada najmniejszych zadatków na aktora. Nie wiem może ma dobrą
pamięć do tekstów. Bo innego powodu, dla którego wzięto go w ogólnie
kiedykolwiek do jakiegokolwiek filmu czy serialu nie widzimy. Absolutnie gość
nie potrafi wyrażać emocji, aż boimy się pomyśleć jaki jest w prawdziwym życiu.
Jego bliscy pewnie sami nie wiedzą co mu jest jak robi te swoje tępe gapienie
się w przestrzeń, które może u niego za jednym zamachem wyrażać smutek i radość,
pytanie tylko, które w danej chwili, prawdziwy człowiek enigma. Pan Lincoln lepiej
by zrobił gdyby został szpiegiem albo lepiej sprzedawcą polis, tam nie
wyrażanie emocji jest jeszcze bardziej mile widziane. Przydałoby się żeby ktoś
wyprowadził go z błędu, bo facet najwyraźniej pomylił się z powołaniem.
Andrew i jego największa broń: zmrużenie oczu |